Archiwum wrzesień 2013


dla prezesa
Autor: toserus
Tagi: pracownik   płaca  
23 września 2013, 16:11

No właśnie, prezesi są zadowoleni, bo już się dorobili, tylko im ciągle mało i nie dociera do nich, że nowy narybek też chciałby się dorobić. Tak zresztą myśli masa obecnych 35-45 latków.
Ostatnio rozmawiałem ze swoim kierownikiem. Zaczął się żalić na temat kryzysu, jak teraz się mało zarabia i w jakiej jest ciężkiej sytuacji, bo chętnie kupiłby sobie dom za prawie 2 mln zł zamiast mieszkania, które zdążył spłacić ze swojej pensji w niecałe 10 lat.
Jak próbowałem nieśmiało wtrącić, że mnie, młodego pracownika, w ogóle nie stać na mieszkanie na kredyt, bo żaden bank przy mojej pensji mi go nie da. Zbył mnie tylko, uznając moje problemy za nieistotne, gdyż jestem jeszcze młody. Tylko nie dotarło do niego, że o szansa jakie on miał na starcie, ja mógłbym tylko marzyć. Ten system zrobił się cholernie zły. Ceny wszystkiego wystrzeliły do góry, ale pensje rosną chyba tylko w statystykach dlatego, że prezesi coraz wiecej zarabiają. Problem z normalną pierwszą pracą absolwentów, problemem bumerangów, to są problemy wysokich cen. Ceny za wynajem z duże, ceny mieszkań przewartościowane. Jak tu żyć? Prezesi są zadowoleni, bo już się dorobili, ale to oni dyktuja te ceny 20-30 latkom. 6-7 tys. PLN za metr kwadratowy we Wrocławiu w starej poniemieckiej kamienicy? Obciążenia socjalne, za dużo rządu i drukowania pieniędzy, za duzo biurokracji i regulacji, za mało zdrowego wolnego rynku, za dużo monopoli i protekcji. Oto powody dużych cen i słabej gospodarki. Niestety łatwo uchwalić przywileje i regulacje, a bardzo trudno jest odwrócić szkodliwe programy i marnotrawstwo centralnie planowane. Libertarianizm bardzo dobrze wyjaśnia te zależności, niestety bardzo mało ludzi rozumie tę filozofię.

staż
Autor: toserus
Tagi: staż  
23 września 2013, 16:09

przyczyny frustracji pokolenia wchodzącego w rynek pracy... Ja przyczynę tego widzę nie tylko w tym że rzekomo "korpo" są coraz gorsze i coraz bardziej pazerne...Tylko w tym że wyczerpała się "rezerwa transformacyjna" która oferowała nieznane dotąd miejsca pracy i zawody dla osób "przebojowych", oraz dyspozycyjnych, a już na samej znajomości angielskiego można było wtedy zrobić karierę...Na rynek wchodziły "hurmem" zagraniczne firmy, które potrzebowały personelu do lokalnej sprzedaży czy marketingu, oraz rozwiązywania problemów prawnych, oraz ekonomicznych w lokalnych warunkach... Przy jednoczesnym zaniku miejsc pracy przy produkcji wszelkiego krajowego "żelastwa"... Na rzecz produkcji tegoż "żelastwa" w wydaniu nowocześniejszym, ale na liniach produkcyjnych sprowadzanych w całości z zagranicy, zwykle razem z personelem "średnim" oraz wyższym... Wtedy okazało się że mamy nadmiar inżynierów, a na każdym rogu ulicy ukazywały się ogłoszenia o studiach "zarządzania" oraz rozpoczął się szturm na zawody dotąd w Polsce "biedujące", jak prawnicy, ekonomiści i inne zawody "soft" w odróżnieniu od inżynierskich... Ale boom na te zawody skończył się szybciej niż "produkcja" absolwentów...Pomimo że zjawiska opisane w tekście dotyczą nie tylko Polski, to są one u nas szczególnie dotkliwe, ponieważ my do dzisiaj nie produkujemy prawie nic w oparciu o własne technologie (zwłaszcza Hi Tech), które są najbardziej ekonomicznie wydajne.... Nie jest to wina takiego czy innego rządu, bo można produkować wszystko w obcych fabrykach i na obcych licencjach, ale na odrobienie opóźnienia technologicznego nawet 20 lat to za mało...Niedawno przeczytałem informację że we Francji liczba stanowisk pracy w sferze "badań i rozwoju" w przemyśle przekroczyła liczbę stanowisk robotniczych... Co z tego że my czasem też coś sensownego wymyślimy, tylko że na to nikt tutaj nie..c z e k a..., bo aby innowacja stała się innowacją potrzeba jeszcze "hardwarowej" bazy (do innowacyjnej produkcji) oraz ogromnych inwestycji...Nie jest przypadkiem że Niemcy po wojnie błyskawicznie stanęły na nogi bo bazę technologiczną (i to jaką !) pomimo zniszczeń miały...Dlatego w uzupełnieniu tego ciekawego tekstu chciałbym dodać że krytykowanie "korpo" za to że gonią za zyskiem nie ma sensu, bo taka ich natura. A potrzebują w Polsce tylko taniej siły roboczej i nie ma się co na to obrażać... (to jakby krytykować że deszcz pada). Natomiast za główną przyczyną braku pracy dla nowego pokolenia absolwentów uważam...d r a s t y c z n e...opóźnienie Polski w dziedzinie tworzenia własnych innowacyjnych technologii produktów Hi Tech, które są nie tylko głównym źródłem bogactwa krajów rozwiniętych, ale również głównym źródłem miejsc pracy dla dobrze wykształconych absolwentów... Skoro bowiem -w Polsce nie opłaca się tworzyć nowych technologii i nsze "R&D" zostało zniszczone w okresie transformacji...no to JAK mielibyśmy cokolwiek zrobić własnego?

W kapitalizmie "R7D" wymaga inwestycji -dużych....Kto ma inwestować? Zachód nie ma interesu, Polski biznes jak te Owerki się nie kwapi -albo się nie opłaca albo ma to w dupie....Pieniądze musiałoby wyłożyć PAŃSTWO.....

Dopiero byś wtedy krzyczał że "socjalizm" , "socjalizm"....Już jak Palikot rzucił ideę by państwo budowało fabryki mebli to był krzyk że "przecież państwowy manager zawsze głupszy od prywatnego"...To co by było gdyby manager miał wbrać dziedzinę strategicznych inwestycji i rzucić na to miliard?.......I skąd ten miliard?....

Na tym tle tzw "roszczeniowośc" nie wygląda tak źle -w całejEuropie ,a także trochę w Ameryce ludzie żądają by "korpa" poluzowały śrubę. Ten nacisk może mieć sens. Dodatkowo moje pokolenie ma już po prostu tego DOŚC..Nie chodzi o to że nie zostaniemy milionerami. Idzie o to że za naszą pracę nie mamy szansy na samodzielność (własne mieszkanie, rodzinę) etc. Próbuje nam się wmówić że powinniśmy być przedsiębiorczy jak te Owerki...Ale cięzka praca jest moralnym waruniem dojścia do bogactwa. A my nie chcemy tak bardzo bogactwa - jedynie stabilnośći. Nam się wmawia że mamy zasuwać tak jak on(podług swojej opowieści) by dostać setną lub tysieczną jego majątku. To jest dopiero przegięcie. Od siebie bym dodał, że za aktualny stan rzeczy, czyli brak inwestycji w innowacyjność i inwestycje w nowe technologi odpowiadają, właśnie Ci co się najbardziej wymądrzają, czyli kadra menadżerska.
Ci ludzie z przypadku, którzy awansowali z braku prawdziwie wykwalifikowanej i zdolnej kadry menadżerskiej, , których umiejętności sprowadzały się do znajomości języka obcego, których całość zarządzania sprowadza się do sprzedawania produktów nowocześniejszych gospodarek, wyciskania z pracowników najemnych ostatnich soków, a innowacyjność i inwestycje sprowadza się do kupowania nowego sprzętu z tychże gospodarek, a skłonność do ryzyka, na którym opiera się postęp i innowacyjność, jest bliska zeru.
A jedyny prawdziwie innowacyjny produkt polski jaki znam i który ma szanse osiągnąć sukces poza granicami Polski są paczkomaty InPostu. Zaraz, a co innowacyjnego wniesie państwowa fabryka mebli (na brak których w sektorze prywatnym akurat narzekać nie możemy)??? To, że akurat księżyc był w takiej fazie, że Palikot słuchał Ikonowicza, jakoś mnie nie przekonuje. Państwo może być udziałowcem w innowacyjnych projektach nauki i biznesu, może zadbać o warunki prawne sprzyjające wynalazczości, ale generalnie nie ma co się łudzić, że jacyś państwowi managerowie okażą się zarazem wizjonerami, sprawnymi organizatorami, generatorami zysków i jeszcze pewnie zadbają o super warunki pracy dla młodych sfrustrowanych... Niestety nasze państwo woli nie wypełniać nawet tego minimum, o którym piszę, a zamiast tego ciągle dotuje relikty, jak górnictwo, czy zbrojeniówkę, która może w USA przekłada swoje wynalazki na zastosowania cywilne, ale u nas jakoś dziwnym trafem nie...
Druga sprawa: biznes ma to w dupie, bo na razie jeszcze może mieć to w dupie. Z czasem to się zmieni, bo albo padnie pod naciskiem tańszych ciemnoskórych, albo następcy obecnych mało ambitnych liderów biznesu nie pogodzą się z degradacją do niższej ligi.